Menu Zamknij

Reaktywacja LucasArts po ośmiu latach przerwy – coś się dzieje!

Wczoraj świat obiegła wyjątkowo interesująca informacja – LucasArts po ośmiu latach przerwy wraca na rynek gier!

Pozostaje tylko pytanie, co mają w zanadrzu?

Ale o kim mowa?

Studio odpowiedzialne za produkcję tytułów o legendarnej już randze (seria Monkey Island ukradła mi pół dzieciństwa, drugie pół zabrało Grim Fandango, a trzecie Full Throttle), porywających graczy nieszablonowym podejściem do rozgrywki i świeżym poczuciem humoru. Gry były naprawdę rewelacyjne; no, chyba że nie znosisz przygodówek point&click – wtedy nie masz co w ogóle zaczynać 😛

Full Throttle zostało zremasterowane przed Double Fine, czyli wiadomo że jest dobrze
Full Throttle zostało zremasterowane przed Double Fine, czyli wiadomo że jest dobrze.

Ale wracając do tematu, legendarne studio wraca do pracy po długiej przerwie. Czy może być coś bardziej stresującego? No pewnie, że może – stan wojenny czy pogłębiające się nierówności społeczne to tylko kilka z przykładów faktycznych potworności, ale przecież jesteśmy na blogu o konsolach, grach i rozrywce, więc zostańmy przy LucasArts ;]

Im lepsze wspomnienia, tym większa niepewność.

Dlaczego uważam, że to stresująca sytuacja? Jestem cholernie wielkim fanem klasycznych tytułów studio, które w mojej pamięci zapisało się jako jedno z najlepszych producentów gier moich dziecięcych lat.

Seria Monkey Island jest jednym z klasycznych przykładów przygodówek point-n-click
Seria Monkey Island jest jednym z klasycznych przykładów przygodówek point-n-click.

Kojarzysz przysłowie, że nie powinno się poznawać swoich idoli? Myślę, że tu mamy coś podobnego. Wiadomo przecież, że bez względu na to jak zajebista by nie była, nowa produkcja LucasArts nigdy nie będzie w stanie dorównać poczuciu melancholii towarzyszącemu wspomnieniom z początków mojej przygody z grami wideo. Myślę, że idealnym przykładem może być tu (nie)sławny Duke Nukem. Oryginalna część była przełomowa i zdobyła ogromne rzesze fanów, naturalnym ruchem była więc kontynuacja serii. Pomysł, jak to się mówi, teoretycznie prosty. Zadania podjęło się kolejno kilka zespołów, turbulencji po drodze było więcej niż sporo, ale finalnie tytuł ujrzał światło dzienne. I był kiepski. Po prostu kiepski. Gra, która postawiła sobie za punkt honoru podtrzymanie dziedzictwa oryginału, okazała się po prostu wyjątkowo monotonną strzelanką akcji, z nieco przestarzałą grafiką.

Grim Fandango doczekało się po latach remastreu, dzięki czemu kolejne pokolenia graczy mogą próbować swoich sił z rozwiązywaniu zagadek pozagrobowych
Grim Fandango doczekało się po latach remasteru, dzięki czemu kolejne pokolenia graczy mogą próbować swoich sił z rozwiązywaniu zagadek pozagrobowych.

Wiesz już, do czego piję? Ja doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że nie da się odtworzyć tego magicznego „pierwszego razu” (z grami Lucas Games, zboczeńcu ;P ), ale człowiek jednak się oszukuje.

Studio ma doświadczenie, potencjał i kupę szmalu na rozwój + dochodzi do tego zajebiste poczucie humoru ekipy; czego chcieć więcej? Istnieje spora szansa, że następna gra studio odpowiedzialnego za te wszystkie legendarne tytuły będzie po prostu dobrą grą. Ale to trochę tak, jak z trzecią częścią Ojca Chrzestnego – film niby dobry, ale od reszty odstaje i jakoś niesmak pozostawia.

A Ty? Miałeś okazję ograć któryś z tytułów Lucasfilm Games? Daj znać w komentarzu!

Źródła obrazów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.