Menu Zamknij

[Małe, a cieszy] Brawlhalla, czyli jak robić kompetytywne cross-platformowce

Początek meczu w grze Brawlhalla

Witajcie w pierwszym odcinku serii [Małe, a cieszy]. Nazwa mówi sama za siebie – w cyklu tym będziemy przedstawiać gry, które niezależnie od systemu, z którego korzystamy, nie zajmą nam połowy dysku. Wydaje się to mieć sporo sensu w czasach, w których konsola najnowszej generacji (2021 rok!) ukazuje się z przyprawiającą o zawrót głowy przestrzenią użytkową CAŁYCH 667 GIGABAJTÓW. Sony, serio?

Przejdźmy jednak do rzeczy. Zaczniemy od produkcji, która mogła już Wam się obić o uszy, ponieważ (pomijając wersje testowe) ujrzała światło dzienne w 2017 roku i od tego czasu zyskała sporą popularność. Na początek Brawlhalla dostępna była na PS4, PCty, Maki. Rok później ukazały się wersje na Xboxa One oraz Switcha, a w zeszłym roku otrzymaliśmy wydanie na urządzenia mobilne – zarówno te działające na Androidzie, jak i te z jabłkiem na obudowie. Tym samym produkcja studia Blue Mammoth, należącego do Ubisoftu, nie dyskryminuje żadnego gracza. Do zabawy możemy dołączyć niezależnie od tego, jaki sprzęt posiadamy. Na rozgrywkę powinien nam pozwolić nawet laptop, którego szczytem codziennych zadań jest odtwarzanie gifów ze śmiesznymi zwierzętami. Dość powiedzieć, że jedynymi wymaganiami wyszczególnionymi na Steamie jest 1GB RAMu oraz… 350MB dostępnej pamięci na dysku. To drugie zdaje się być co prawda nieaktualne, ponieważ na moim komputerze gra zajmuje zawrotne 566MB. Ciągle mało. Ale jak cieszy.

O co tu chodzi?

Rozgrywka w Brawlhalli oparta jest o krótkie mecze podczas których gracze mają za zadanie wyrzucić z mapy swoich rywali. Pomysł jest naprawdę prosty i znany już chociażby z Super Smash Bros. Wybieramy swoją postać (gra nazywa je legendami), ewentualnie modyfikujemy jej wygląd (i w nieznacznym stopniu statystyki), aby już kilka sekund później radośnie oddawać się beztroskiej naparzance na prześlicznych dwuwymiarowych arenach. Twórcy przy projektowaniu produkcji bezsprzecznie wierni byli minimalizmowi. Sprawili, że nic nie odciąga nas od rozgrywki. Przy ładowaniu gry nie czeka nas żmudne przeklikiwanie się przez dwadzieścia okienek z SUPER PROMOCJAMI na EKSKLUZYWNE BRONIE dostępne TYLKO TERAZ KUP PAN KUP PAN. Wręcz przeciwnie – jest szybko, schludnie i wyraźnie.

Ekran wyboru postaci w Brawlhalli
Już po kilku meczach byłem w stanie kupić sobie kolor do postaci Asuri. Wybrałem (walentynkowy) róż, bo nie mogłem przepuścić okazji do zagrania różową panterą (no, kotowatym).

Na minimalizmie oparty jest także system walki – chyba najważniejszy element bijatyk. Sterowanie wykorzystujące ograniczoną liczbę przycisków sprawia, że z powodzeniem grać możemy za pomocą jednego Joy-Cona. Poza przyciskami ruchowymi koniecznie potrzebujemy wiedzieć jeszcze jedynie o czterech – szybki atak, silny atak, unik, wyrzuć broń. I to tyle. Podczas początkowych faz zapoznawania się z grą zorientujemy się, że odpowiednie sekwencje powyższych przyniosą nam efekty w postaci smacznych kombosów. Jeśli jednak tak jak ja zainstalujecie Brawlhallę, aby żując gumę skopać parę tyłków ot tak, to nie musicie nawet przywiązywać do nich szczególnej uwagi – zabawa i tak będzie miodna.

Natomiast jeśli ślinka Wam pociekła na wiadomość o smakowitych ciosach łączonych (c-c-combo!), to Wasz posiłek będzie wielodaniowy. Nie dość, że każda legenda (a jest ich ponad pięćdziesiąt!) ma własny zestaw ruchów, to na dodatek zmienia się on w zależności od broni którą aktualnie trzymamy w rękach. Poszczególne postaci zdolne są do walki dwoma rodzajami oręża, a tych jest obecnie trzynaście. Poza oczywistymi pozycjami takimi jak miecz, włócznia, czy łuk, przeciwnika połaskotać można także na przykład magicznymi sferami lub blasterami (Han shot first). Jest więc w czym wybierać.

Mecz w Brawlhalli
Gra doczekała się różnych kolaboracji – na załączonym obrazku widzicie jak zamachuję się szablą na… Raymana, z serii Rayman :]

Brawhalla jako idealna przestrzeń na porachunki

Z kronikarskiego obowiązku powiedzieć trzeba też rzecz dość oczywistą – gra posiada system rankingowy, który pozwala nam na porównanie własnego skilla z ludźmi z całego świata. Jest on wariacją metodyki Elo okraszonej podziałem na poszczególne ligi, a więc system znany nam dobrze z najpopularniejszych kompetytywnych produkcji, takich jak League of Legends czy też Counter Strike: Global Offensive. Od początku istnienia gry organizowane są także mistrzostwa Brawlhalli, w którch mierzą się najlepsi zawodnicy z całego świata.

Zmierzamy powoli do finału dzisiejszej recenzji, należy się Wam zatem małe podsumowanie. Wyjaśnijmy zatem, dlaczego artykuł zaczyna się od tak pozytywnego nagłówka. Dlaczego uważam, że masa developerów mogłaby się od Blue Mammoth Games uczyć? Składa się na to wiele różnych czynników, które jednak sprowadzić można do następującej myśli: Brawlhalla umożliwia graczom to, co mniej lub bardziej świadomie kochamy najbardziej – rywalizację. Jest ona zupełnie niczym nieskrępowana. Dzięki wielo, ale to naprawdę wieloplatformowości, wyzwanie możemy rzucić komukolwiek. Kumpel Cię wkurza i chcesz mu (wirtualnie, oczywiście!) naklepać? Sprowokuj go do ściągnięcia Brawlhalli a już po pięciu minutach możecie wyjaśniać sobie na arenie wszystko co chcecie. Nie ważne, że gracie na zupełnie innym sprzęcie (a może to było powodem konfliktu?). Tu liczy się determinacja, refleks, czysty skill. Także zawartość portfela nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ gra jest darmowa. Mikropłatności dadzą nam jedynie wielorakie urozmaicenia kosmetyczne, i to tyle.

Zagrajmy razem!

Ale hej, nie wierzcie mi na słowo. Jeśli na początku czytania tego tekstu zaczęlibyście ściągać Brawlhallę, to teraz już moglibyście ją samodzielnie testować. Jeśli Was zainteresowałem, to poświęćcie te pare minut na jej wypróbowanie. Dajcie znać w komentarzach, to ustawimy się na jakiś meczyk, albo pięć. Zróbcie to nawet, jeśli produkcja się Wam nie spodoba – da Wam to szansę nakopania mi za zmarnowanie Waszego czasu. Widzimy się na arenie!

Powiązane Posty

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.